Nie zrozumieliśmy od razu.
— … and they sing sokoly.
Błyszczący różem balonik zamarł w rękach Joli. Bartek zamilkł. Młoda Nigeryjka straciła pewność co do wypowiedzianych przed chwilą słów.
— Ach, no tak, ta piosenka „hej, Sokoły!”. Oczywiście! — podchwycił Bartek. W sali dało się słyszeć oddech ulgi. Balonik znów mienił się radosnym blaskiem. Na ekranie wygenerowani przez chat dpt goście weselni zasiadli do zupy pomidorowej [sic!] z kluskami.
To, jak wygląda typowe polskie wesele, to tylko jeden z motywów do rozmów podczas spotkań Chillax with Polish Culture.
— Chillax with Polish Culture (Na luzie z polską kulturą) to lekkie rozmowy o sprawach niemałej wagi — tłumaczy Bartosz Wójcik, doktor nauk humanistycznych, tłumacz specjalizujący się w kulturze Karaibów, wykładowca akademicki w Katedrze Lingwistyki Stosowanej UMCS. — Przy wymyślaniu zakresu tematycznego przyświecała nam chęć rozszyfrowania kodów kulturowych, tak by wspólnymi siłami opowiedzieć nowym mieszkankom i mieszkańcom Lublina o Polsce — dodaje Jola Sienkiewicz-Prochowicz, filozofka, etyczka, aktywistka.
Spotkania Chillax with Polish Culture odbywają się raz w miesiącu w baobabie. Językiem spotkań jest angielski. Odbiorcami i odbiorczyniami zaś osoby, które z różnych powodów trafiły do Lublina, z Nigerii właśnie, Zimbabwe, ale też Tajwanu czy Indonezji. Wiedzie ich tu chęć zrozumienia kontekstu kraju, w którym zaczęli mieszkać.
— Chillax with Polish Culture to ciepła opowieść o zimnym kraju, o tym, co w Polsce zabawne i trudne. To próba comiesięcznego pokazania tego, czego się wstydzimy, co mamy nieprzepracowane i z czego jesteśmy dumne. To też nadzieja, by w bezpiecznej przestrzeni Baobabu stworzyć wspólnotę osób szukających wspólnych kulturowych opowieści, osób pochodzących z różnych miejsc na świecie, osób, dla których obecnie Lublin stał się ich miejscem na ziemi. — konkludują Jola i Bartek.
Rozkład jazdy spotkań:
10 marca, 14 kwietnia, 12 maja, 9 czerwca
godzina 18:00.