Wspieraj

Magiczna wyspa? Islandzkie modele włączania.

[Piotr Skrzypczak:] Tekst o naszej październikowej (2024) wizycie w Islandii zacznę od cytatu z książki Kuby Witka „Ring Road. Dookoła Islandii na rowerze”: Tak więc dla jednych jest to magiczna wyspa, dla innych kawałek skały, na której cholernie wieje. 

Dla niektórych tak wygląda Islandia. I to jest prawda. Też.

Tak więc dla nas, szukających oświeconej prawdy, prostych odpowiedzi na trudne pytania, łatwych rozwiązań problemów, które współdzielimy (migracyjne skutki wojen, kryzysów, wyzwania integracji, bullying w szkołach itp) wizyta na tej, przypominającej opuszczony kawałek księżyca (bądź najcudowniejszy landszaft) wyspie była, i zachwytem, i rozczarowaniem. Poprzeczka wisiała wysoko. Moje dwie poprzednie wizyty, jedna prawie 20, a druga 8 lat temu zostawiły w głowie mnóstwo inspiracji i zachwytów. Teraz jednak, i ja jestem starszy o doświadczenie dużych wyzwań, zwłaszcza trzech ostatnich lat, i świat nie jest już tak pełen nadziei i szans, by upragniony stan dobrego życia w porządnych państwach stał się faktem. Tamte wizyty były też krótsze, bardziej skupione na zanurzaniu się w klimat, niż głębokim analizom aktualnego stanu państwowych i miejskich polityk.

Tym razem był to zaplanowany przegląd. Celem było wyciśnięcie maksymalnej ilości wiedzy. Chcieliśmy się dowiedzieć, jak zarządza się kwestiami społecznymi, by leżący na skraju mapy, nękany przez wulkaniczne erupcje, wyglądający w większości jak kawałek ciemnej strony ksieżyca, kraj wielkości Lublina regularnie zajmował najwyższe miejsce w światowym rankingu szczęścia (https://worldhappiness.report/data/, w 2024 Islandia na 3 miejscu, Polska na 35).

Podczas kilku dni odbyliśmy 10 wizyt (lista poniżej). Ponadto zaliczyliśmy kilka dłuższych, ważnych, choć nieplanowanych rozmów. Zazwyczaj odwiedzaliśmy ludzi w miejscach ich pracy czy działania, podczas codziennych czynności. Z szacunku do ich czasu, wiedząc co nieco o panujących zasadach, nie chcieliśmy nadużyć gościnności, więc nasze spotkania były krótkie a treściwe. Po kilku mieliśmy już ustalony schemat rozmowy: krótkie info o nas i naszej działalności (by trochę się pochwalić i nie zaczynać rozmowy od podstaw, w końcu też już coś wiemy, zrobiliśmy), potem seria pytań.

Pytaliśmy o dzieci i edukację

Praca z dziećmi i młodzieżą najbardziej interesuje nas z dwóch perspektyw: bezpieczeństwa i integracji. To nasze codzienne wyzwania, więc sprawdzaliśmy, jak Islandia radzi sobie w tej dziedzinie.

Jest… inaczej. Poznaliśmy to w praktyce, dzięki zaproszeniu na dłuższą wizytę do przedszkola w Selfoss.

Naszą przewodniczką była Margarita Hamasu. To japońsko-filipińska migrantka, która mieszka i pracuje w Islandii już 17 lat. My znamy się z nią kilka lat. Niedawno gościła też w baobabie, co wielokrotnie wspominała. Margarita oprowadziła nas po przedszkolu, które prowadzone jest zgodnie z ideą stawiającą w centrum dzieci i ich potrzeby. Wszystko inne podporządkowane jest temu, by to one miały zapewnione jak najlepsze warunki do prawidłowego rozwoju.

Typowy widok: w klasach pusto bo dzieci na dworze

Jednym z elementów jest regularne, codzienne i niezależne od aury przebywanie dzieci na dworze. Tu musi paść powtarzane wielokrotnie, znane skandynawskie powiedzeniem: „nie ma złej pogody, są tylko złe ubrania”. Ubrania dzieci zwróciły zresztą naszą uwagę: malutkie kalosze, solidne kombinezony, czapki i na podwórko. A tam kolejne zdziwienie: nic nie jest zorganizowane, dopieszczone. Nie ma klasycznych, plastikowych, atakujących dźwiękami i kolorami zabawek. Są tylko elementy, zazwyczaj w postaci naturalnych przedmiotów kamieni, ziemi, wody, patyków, które stanowią podstawę do kreatywnych zabaw. Wspierana jest także współpraca, a nie rywalizacja.

Kristina: Wychowawcy (group leaders) sami decydują o ilość dzieci w swoich grupach. Ma to być taka ilość, która pozwala wychowawcy nawiązać bliski kontakt z każdym dzieckiem i zadbać o potrzeby każdego. Takie wychowanie w oparciu o potrzeby sprawia, że dzieci są spokojniejsze, chętniej współpracują, dzięki temu rzadziej zdarzają się trudne sytuacje.

Zabawki dla dzieci

Innym ważnym elementem pracy z dziećmi jest rozdział płci. To, co początkowo dziwi w tak równościowym kraju, po dłuższej rozmowie nabiera sensu. Pracując równolegle, grupy dziewczynek (grupa niebieska) i chłopców (grupa czerwona) wzmacniają pozytywne wzorce jednej i drugiej płci kulturowej (gender). Dziewczynki stają się silniejsze w swoich postawach, a chłopcy uczą się współpracy i szacunku dla przestrzeni innych. Oczywiście przerwy i zabawy na dworze są wspólne.

Dudek: Zazwyczaj, gdy słyszy się o równości płci, do głowy przychodzi obrazek wszystkich osób razem, bez podziałów, kolorów. Podział dzieci na grupy po to, żeby wspierać równość płci, wydaje się absurdalnym pomysłem. A jednak dzięki tej metodzie jest szansa na osiągnięcie równości.

Rozmawialiśmy z dyrektorką María Ösp Ómarsdóttir, która przedstawiła nam ideę Hjalli. To metoda pracy z dziećmi zakładająca bezwzględne skupienie się na dziecku i jego potrzebach. Wszystko inne ma stanowić otoczenie, a nie centrum. Pokazała to nam na prostym schemacie, który zakłada istnienie kilku warstw:

Podręcznik do islandzkiego modelu wychowywania dzieci

POLITYKA HJALLI

  1. DZIECI
    Polityka Hjalla ma na celu zaspokojenie potrzeb każdego dziecka takim, jakie jest, a także szanowanie i rozpoznawanie różnych potrzeb grup wiekowych, płci i jednostek. Szkoła musi także szanować wolność wyboru i odmienne zainteresowania dzieci oraz szeroko wspierać sukces wszystkich dzieci.

 

  1. PERSONEL
    Polityka Hjalla ma na celu promowanie tego, że pozytywność, radość i miłość są dominującymi siłami w stosunkach z personelem, a także we wszystkich relacjach z dziećmi, rodzicami i innymi osobami zaangażowanymi w sprawy szkoły.

 

  1. ŚRODOWISKO
    Polityka Hjalla ma na celu stworzenie społeczności w każdej szkole, w której dominuje równowaga, prostota i przejrzystość w programie, środowisku i sprzęcie, a zasady są widoczne i namacalne. W ten sposób dzieciom zapewnia się zrozumiałe i możliwe do zarządzania środowisko, dostosowane do ich wieku, dojrzałości i umiejętności.

 

  1. TREŚCI
    Hjallastärninn ma oferować materiały do ​​zabawy i proste materiały do ​​nauki, w których kreatywność i wyobraźnia odgrywają kluczową rolę w różnorodnych doświadczeniach każdego dziecka. W ten sposób samowystarczalni ludzie tworzą własny świat nauki i zabawy z własnymi rozwiązaniami, a najważniejsze są zadania z życia codziennego.

 

  1. NATURA
    Polityka Hjalla ma na celu nauczenie dzieci postrzegania i cieszenia się środowiskiem naturalnym oraz szanowania przyrody poprzez efektywność, zadowolenie i umiar, a także poprzez opiekę i recykling.

Dawanie dobra to istota podejścia do dzieci

  1. WSPÓLNOTA
    Celem polityki Hjalla jest kształcenie dyscypliny i zachowania w pozytywny i ciepły, ale jednocześnie stanowczy i uczciwy sposób. Z precyzją i stanowczością oswojona wola staje się dla wszystkich drogą do bezpieczeństwa i wolności, spokoju i ciszy w społeczności szkolnej, a później do odpowiedzialnego uczestnictwa w demokratycznym społeczeństwie.

 

Cała metoda, na jakiej oparta jest praca przedszkola opisana jest w grubym podręczniku, rodzaju Biblii, stanowiącego szczegółową instrukcję wszelkich działań, od samej idei, poprzez wartości, na codziennej praktyce kończąc.

Idea Hjalli stworzona w latach 80. przez Margrét Pála. Zyskuje coraz większą popularność. Obecnie w Islandii to już 17 placówek (w kraju żyje 382 tys. osób).

Mar­grét Pála Ólafsdót­tir pro­wa­dziła bada­nia, które wyka­zały mię­dzy innymi, że w sys­temie koedu­ka­cyj­nym nauczy­ciele poświę­cają jedy­nie jedną czwartą swo­jego czasu dziew­czyn­kom, ponie­waż reszta prze­zna­czana jest dla chłop­ców, cho­ciażby przez koniecz­ność uspo­ka­ja­nia ich. Z tego wynika, że dziew­czynki nie są nauczone zwra­ca­nia na sie­bie uwagi oraz zaj­mują mniej miej­sca na pla­cach zabaw. Rozwią­za­niem nie­rów­nych szans, które poja­wiają się już na eta­pie edu­ka­cji, jest według twór­czyni metody, przy­dzie­la­nie chłop­ców i dziew­czy­nek do oddziel­nych grup, by nie zacho­dziła mono­po­li­za­cja ról płcio­wych. Ma to na celu zapew­nia­nie dzie­ciom wol­no­ści eks­pre­sji i doświad­cza­nia po to, by nie czuły one, że podej­mo­wa­nie się nie­któ­rych zadań jest dla nich nie­wła­ściwe ze względu na płeć. Zwraca się uwagę na to, żeby dziew­czynki wzmac­niały pew­ność sie­bie i odwagę, nato­miast chłopcy uczą się empa­tii i opie­ko­wa­nia się innymi. W trak­cie dnia dzieci mają zada­nia w gru­pach koedu­ka­cyj­nych, gdzie wyka­zują się naby­tymi umie­jęt­no­ściami, dba­jąc o to, żeby żadna z grup nie zdo­mi­no­wała drugiej.
Cyt. za: K. Urbaniak Równi i równiejsi...

Piotr: Kiedy nauczyciel zwraca się z uwagą dyscyplinującą do dziecka, nigdy nie używa jego imienia, by nie kojarzyło mu się ono negatywnie. Mówi np.: przyjacielu, porozmawiajmy o tej sytuacji.

Eco Camp koło Selfoss

Oglądamy miejsce do pracy z młodzieżą czyli EcoCamp pod Selfoss

Zupełnie innym miejscem, ale także przeznaczonym do działań edukacyjnych jest Eco Camp. To prowadzone przez Margaritę (tą z przedszkola) miejsce dla dzieci, młodzieży i ich nauczycieli. Obóz położony jest w oddalonym o kilkanaście kilometrów od Selfoss, w dosyć dziko rosnącym lesie. Warto dodać, że prawie wszystkie Islandzkie „lasy” są zasadzone od nowa. Przez prowadzoną przez wieki rabunkową gospodarkę, wyspa straciła niemal całą bogatą niegdyś, warstwę lasu. Ten błąd jest od lat coraz skuteczniej naprawiany. Zmianę widać gołym okiem. Kiedy byłem pierwszy raz, w oczy rzucały się sprowadzane podobno z Kanady, tysiące sadzonek. Dziś to coraz bujniejsze zagajniki.

Eco Camp służy przede wszystkim integracji – ze sobą i z przyrodą. Goście spędzają tu kilka dni. Uczestniczą w spotkaniach, szkoleniach, warsztatach, relaksie.

Kiedyś krążył na wyspie żart nawiązujący do karłowatości tutejszej roślinności: "Co zrobić, jeśli zgubisz się w lesie na Islandii? Wstać". (P. Tondos, Islandia. Tam, gdzie elfy mówią dobranoc)

Do dyspozycji mają drewniany domek z gankiem, obowiązkową olbrzymią wanną z gorącą wodą (do tego wątku jeszcze wrócimy), dwa duże, okrągłe namioty, szklarnię i mnóstwo zieleni. A wszędzie biegają dzikie króliki.

Wiele zauważonych tam rozwiązań jest bardzo prostych, inteligentnych, choć nie oczywistych. Przykładem może być malutka szklarnia służąca za kuchnię, miejsce do pracy, jedzenia, rozmów, hodowli pomidorów, medytacji. Wystarczy prosty szkielet, trochę szkła i dobrej woli a idealne do długich rozmów miejsce jest gotowe. To samo tyczy innych „obiektów społecznych”: kilka starych zręcznie zmontowanych palet, metalowa misa i krąg do rozmów przy ognisku gotowy.

Uwaga, gdyby ktoś miał ochotę spędzić tam kilka tygodni, warto do nich się odezwać, gdyż aktualnie szukają wolontariuszy do pracy…

Piotr: Dzieci w Islandii przez cały czas edukacji piszą ołówkiem. To nie przypadek. Ołówek zawsze można zetrzeć, a słowo poprawić. Bo w życiu popełnia się błędy, i także można je poprawić. To jest ok.

Spotkanie z Oksaną Shabaturą

Mieliśmy okazję porozmawiać także z Oksaną Shabaturą, migrantką z Ukrainy, która żyje w Islandii od 20 lat. Jej historia jest wzorcowa. Swoją pracę w szkole zaczęła od prostych prac porządkowych. Jednak szybko odkryto jej prawdziwe kompetencje -- w kraju pochodzenia była nauczycielką. Szkoła pomogła w nauce języka i wspierała uzyskanie niezbędnej wiedzy i kompetencji, by mogła jak najszybciej zacząć pracować w zawodzie. Obecnie Oksana pracuje jako osoba odpowiedzialna w Reykjaviku za wspieranie cudzoziemskich dzieci.

Asystentura szkolna w Reykjaviku różni się od tej, którą znamy z Polski. Jest długoterminowa, a jej struktura i procedury są dokładnie przemyślane. Nowe dziecko w klasie, jego rodzice, nauczyciele i asystent spotykają się kilkukrotnie poznając sytuację dziecka, monitorując samopoczucie i postępy w szkole jednocześnie nie zapominając o potencjale dziecka, który wykazywało w kraju pochodzenia. Odstępy między spotkaniami to ok 5-6 tygodni.

Poradniki do czytania, także po polsku.

Kristina: Tacy asystenci/ki są pracownikami/mi urzędu miasta. Ani szkoła, ani tym bardziej rodzice nie płacą więc za ich usługi, ale zawsze mogą się zwrócić po ich wsparcie.

Komiks dla dzieci (także po polsku) wprowadzający do życia w islandzkiej szkole.

Pytaliśmy o migracje i integrację

Wizyta w urzędzie pracy w Selfoss

To dla nas chleb powszedni. Jednak, jak wiadomo, każdy kraj ma własne pieczywo, więc chcieliśmy skosztować tego islandzkiego. Smakuje inaczej.

Integracja, dbałość o prawa mniejszości, „nowych mieszkańców” jest na zdecydowanie wyższym poziomie… refleksji. Od nikogo nie usłyszeliśmy haseł o asymilacji czy wyższościowych pouczeń. Jednak nie wszystko jest różowe.

W 10-tysięcznym Selfoss przyjęto 100 osób uciekających przed wojną w Ukrainie. Otrzymali wsparcie w znalezieniu pracy. Najlepszą sytuację miały osoby z kompetencjami, które są tam aktualnie przydatne. Urząd Pracy, w którym rozmawialiśmy o ich wyzwaniach, oferuje pomoc w formalnościach, przygotowaniu cv, a także bezpłatną możliwość nauki islandzkiego.

Za proces integracji systemowo odpowiada Czerwony Krzyż i jego wolontariusze. Niestety, akurat z nimi, mimo wielu prób, nie udało się spotkać.

Wizyta na Uniwersytecie i rozmowa z Anną Wojdyńską

Pytaliśmy w wielu miejscach o zaangażowanie społeczne, o wolontariat. I tu było nasze największe zdziwienie. Przykładowo w Selfoss tylko dwie osoby pomagają uchodźcom. Warto wspomnieć, że stanowi to 0,02 procenta mieszkańców. W Lublinie, zachowując proporcje, byłoby to 68 osób.

Kiedy jednak podrążyliśmy temat, dopytując o tak niskie zaangażowanie społeczne, usłyszeliśmy, że to wynika z głębokiego przekonania, że za pracę trzeba płacić, a wolontariat uważany jest często za formę wyzysku. I znów, kiedy weszliśmy w to głębiej okazało się, że np. osoby które decydują się na pozostanie w Islandii, otrzymują wsparcie… wolontariusza/szki, osoby, która jest swego rodzaju przyjacielem, wprowadzającym w nowe środowisko.

I najprawdopodobniej jest tak: codzienną, systemową pomoc zapewniają osoby do tego profesjonalnie przygotowane i opłacane, a drobnymi sprawami zajmują się wolontariusze (którzy jednak tej nazwy unikają).

Ciekawy wątek poruszyliśmy podczas spotkania z Margaret Steinarsdottir, dyrektorką Icelandic Human Rights Centre. To organizacja z 30-letnim doświadczeniem, która działa na rzecz osób z doświadczeniem migracji. Mimo, że są klasyczną organizacją pozarządową blisko współpracują z władzami.

Margaret Steinarsdottir, dyrektorka Icelandic Human Rights Centre

Nawet wspólnie doprowadzili do powołania osobnego w swych zadaniach ciała, które nie jest już klasyczną organizacją, ale częścią administracji publicznej. Jednak by ocenić pracę tej nowej organizacji, trzeba poczekać, bo to bardzo świeży twór.

Z problemów zgłaszanych do centrum coraz częściej widać wpływ, zwłaszcza prawicowej narracji, na opinię publiczną. Niestety w Islandii pojawia się coś, co było dotąd nieznane, bądź mocno ukrywane: mowa nienawiści. Widoczne jest to zwłaszcza w komentarzach w Internecie. Już „można” narzekać, piętnować, czy wręcz zachęcać do wyjazdu migrantów (jako całej grupy, a nie pojedynczych osób, łamiących jakieś zasady).

Jeśli chodzi jednak o podejście Islandczyków do działalności samej organizacji, to nigdy nie odczuli złych nastrojów społecznych i nie doświadczyli żadnych ataków.

Joanna Marcinkowska z Urzędu Miasta Reykjavik

Skoro wspominamy o instytucjach to mieliśmy okazję dwukrotnie odwiedzić Urząd Miasta Reykjavik. Spotkaliśmy się z Joanną Marcinkowską – aktualną, choć kończącą już swoją misję, pełnomocniczką Urzędu Miasta Reykjavik do spraw równego traktowania oraz z Aleksandrą Nycz, która przejmuje jej obowiązki. Obie są migrantkami z Polski, co od razu wskazuje na sensowną praktykę zatrudniania. Wszakże to właśnie Polacy i Polki stanowią największą grupę migrantów/ek.

W trakcie wizyt rozmawiałyśmy o politykach równościowych, których pisanie, wdrażanie rozpoczęło się już w 2006 roku. Podstawą dla nich są oczywiście prawa człowieka, z podkreślaniem równości w różnorodnym społeczeństwie. Jako istotną ciekawostkę należy wspomnieć, że materiały (w różnych językach) opisujące prawa osób żyjących w Islandii, a także mówiące o podstawowych normach i zasadach, zilustrowane są zabawnymi, czasami wręcz wzbudzającymi kontrowersje, rysunkami Hugleikura Dagssona, kultowego w Islandii artysty. Z jego prac różnorodność aż kipi, doprowadzając czasami do łez (ze śmiechu). (Więcej: https://dagsson.com)

Spotkanie z Aleksandrą Nycz

Jednak wrażliwość nie dotyczy jedynie migrantów/ek. Przykładowo, by zwiększyć bezpieczeństwo w mieście, urząd podjął współpracę z klubami nocnymi szkoląc ochroniarzy, by byli bardziej uważni i przygotowani na sytuację przemocowe w tym przemoc ze względu na płeć.

Pytaliśmy (oczywiście) o tych co przyjechali z Polski

Trochę przemawiała przez nas duma, że to nas Polaków i Polek (choć w zespole była też Kristina…) jest tu najwięcej. Chcieliśmy sprawdzić, jak się mają, i jakie wyzwania generują. Pamiętam, podczas swojej pierwszej wizyty, długą rozmowę o tym, jak wiele problemów sprawiali nasi rodacy, których głównym zajęciem po pracy było picie na umór. Praktyczni Islandczycy szybko powołali specjalną jednostkę, zatrudniającą specjalistów także z Polski, którzy pomagali walczyć z naszą chorobą narodową. I chyba się udało, gdyż nikt tym razem o tym nie wspominał.

Nasze rodaczki (rodaków było mniej) spotykaliśmy co chwilę, i to nie tylko, jak poprzednio na mniej wykwalifikowanych stanowiskach. Pełnomocniczki, naukowczynie, kierowniczki, działaczki społeczne to islandzki chleb powszechny. Dowód, że integracja ma sens. To samo zresztą potwierdzają nasze rozmówczynie.

Spotkanie z Anną Marjankowską

Oczywiście są też przykłady odwrotne. Spotkanie z Anną Marjankowską pokazało nam drugą, bolesną stronę medalu. Ta zaangażowana społecznie działaczka związkowa, uzyskała jako migrantka, jedno z najwyższych stanowisk w zrzeszeniu związków zawodowych. Niestety, otwartość na krytykę, zwłaszcza płynącą z ust młodej Polki, nie wytrzymała próby otwartości Islandczyków i Anna została z tych związków usunięta. A szkoda, bo walka szła o wyższe wynagrodzenie osób, które w inny sposób, niż poprzez związkowe wsparcie, nie miały szansy na poprawę swojego bytu.

Jednym z ostatnich spotkań na wyspie było, nieplanowane spotkanie z Polonią. Jednak to był już zupełnie inny klimat niż lata temu. Byli to Zimnolubni czyli grupa morsów, spotykających się regularnie przy jednej z wielu publicznych saun, z obowiązkowym basenikiem z gorącą wodą, i dostępem do oceanu.

Polskie morsy czyli Zimnolubli z Reykjaviku

Warto dodać, że islandzkie baseny pełnią zupełnie inną rolę niż nasze pływalnie. To podstawowe miejsce spotkań. Jak nasze kawiarnie. Choć to porównanie nie oddaje sedna tego fenomenu. W kawiarni siedzi się przy osobnych stolikach, i to w dodatku w ubraniu. W saunie czy w gorącej wannie pod gołym niebem jest… bardziej wprost. I to stąd najprawdopodobniej bierze się większy dystans do własnych niedostatków, i paradoksalnie, większa otwartość na rozmowy z obcymi. Skoro już wszystko o sobie… widzieliśmy, można pogadać o wszystkim.

Pytaliśmy o community sponsorship

W Polsce ten światowy model integracji uchodźców nazywamy patronatem społecznym. I dopiero się go uczymy. Byliśmy przekonani, że w Islandii sprawdzimy, jak działa w praktyce. I się głęboko zawiedliśmy. Okazało się, że mimo, że właściwie wszystkie osoby, z którymi rozmawialiśmy wiedziały, o co pytamy, nie wywoływało to w nich entuzjazmu. Padały zdania w stylu: „myślimy”, „zastanawiamy się, „może kiedyś”. To dobre nawiązanie do naszych wcześniejszych refleksji o wolontariacie. Po to są silne, dobrze zarządzane instytucje publiczne, by pracę w obszarze integracji wykonywali dobrze opłacani specjaliści (raczej  specjalistki), a nie zwykli ludzie po godzinach. Czy my się z tym zgadzamy? Niekoniecznie.

Wizyta w centrum wsparcia dla uchodźców.

Bo profesjonalizm nie jest w stanie zapewnić głębszej integracji, realnego wejścia w społeczeństwo. Bez nieco wymuszonych, zaplanowanych przez system, ale oddolnych działań proces „włączania” albo jest skazany na porażkę, albo będzie bardzo długi i wymagający olbrzymiego wysiłku od osób migrujących.

Przypomina to historię często opowiadaną przez wielu migrantów i migrantki, w różnych częściach świata. Wiele z tych osób ma marzenie, by zobaczyć jak mieszkają, wejść do domu „starych mieszkańców”, bo mimo spędzenia w danym kraju wielu lat, często posługiwania się „bez akcentu” językiem, a nawet posiadaniem obywatelstwa, na taki zaszczyt jeszcze sobie nie zasłużyli. I, jeśli nie będzie wypracowanych modeli integracji z „żywymi ludźmi”, ich rodzinami, przyjaciółmi, to będzie to tylko dobrze przeprowadzony proces adaptacji (a może nawet asymilacji), gdzie do śmierci będzie się osobą obcą.

Pytaliśmy też o trole…

… a raczej wielokrotnie obserwowaliśmy kopczyki z kamieni, mające stanowić przebłaganie i przeproszenie tych istot za ingerencję w ich przestrzeń. Bo trole, w przeciwieństwie do naszych skrzatów, strzyg i innych duszków, są traktowane poważnie, jako ważna część społeczności. Czasami miałem wrażenie, że ważniejsza od nowych migrantów…

_______________

Wizyta Kristiny i Wiktorii została sfinansowana dzięki wsparciu Ashoka w ramach funduszu Tutaj.
Piotr (a także Marta i Łukasz) uczestniczył w wyjeździe w ramach programu Erasmus+ z WSPA w Lublinie.

_______________

Lista spotkań:

  • Spotkanie z szefową María Ösp Ómarsdóttir i jej zespołem w przedszkolu w Selfoss Hjallastefnuleikskólann Árbæ, https://arbaer.arborg.is/ (nie aktywny) i link do metody pracy https://www.arborg.is/ibuar/skolar-og-daggaesla/leikskolar/leikskolinn-arbaer
  • Spotkanie z kierowniczką i pracownikiem Urządu Pracy w Selfoss
  • Spotkanie z Margaritą Hamasu Eco Camp, k. Selfoss
  • Spotkanie z Margaret Steinarsdottir dyrektorką Icelandic Human Rights Centre. Więcej o instytucji na www.humanrights.is
  • Spotkanie z Joanną Marcinkowską  - pełnomocniczką Urzędu Miasta Reikjavik do spraw równego traktowania. Więcej: https://reykjavik.is/en/interculturalismhttps://reykjavik.is/en/new-in-reykjavik-information
  • Spotkanie z Aleksandrą Nycz z Urzędu Miasta Reikiavik, nową pełnomocniczką ds. równego traktowania.
  • Spotkanie z Anną Wojtyńską - antropolożką specjalizująca się w badaniach polskiej migracji na Islandię, Uniwersytet Islandzki
  • Spotkanie w Department of Multicultural Affairs  z trzema osobami odpowiadającymi za procesy integracji. Więcej: https://www.vinnumalastofnun.is/en
  • Spotkanie z Oksaną Shabaturą - asystentką międzykulturową pomagającą szkołom wprowadzać do systemu nowoprzybyłe dzieci. Więcej (także po polsku): https://mml.reykjavik.is/bruarsmidi/
  • Spotkanie z Anną Marjankowską, społeczniczką, działaczką związkową, pracująca w centrum społeczno-kulturalnym, oferującym przestrzeń do spotkań, pracy, działań.

Inne aktualności

Prawo pracy - handbook

Czytaj

Skończone liderki. Podsumowanie III edycji Międzykulturowej Szkoły Liderek i Liderów

Czytaj
1 2 3 10

Partnerzy

Inspektor Ochrony Danych Osobowych:
r. pr. Małgorzata Ganczar
iod@hf.org.pl

menuchevron-down