Wspieraj

Białoruś #2 Białoruś – państwo sprywatyzowane

Zapraszamy do lektury drugiego z serii artykułów przybiżających sytuację w Białorusi. Nasz znakomity przewodnik Danila Plisau tym razem pisze o gospodarce.

Ps. Artykuł 1: Jak Łukaszenka wynalazł białoruski nacjonalizm doczytania tutaj.

Dobrej lektury!

Białoruś – państwo sprywatyzowane

Przedmiotem poprzedniego artykułu była narodotwórcza polityka białoruskiego reżimu. Polityka ta leży w obrębie szeroko pojętej sfery kultury. Kultura sama w sobie, jak i polityka państwa wobec niej, jest zawsze ściśle powiązana ze stosunkami gospodarczymi, istniejącymi w państwie. W ogóle owe stosunki są szczególnie ważne przy badaniu tego lub innego społeczeństwa, bo w istocie są materialną podstawą i polityki, i kultury. Na przykład, jak wspominaliśmy w pierwszym artykule, powstanie gospodarki rynkowej i upadek porządku feudalnego były ważnymi czynnikami centralizowania się państw europejskich i formowania współczesnych narodów. Oczywiście nie musimy gospodarki absolutyzować, wpadając w mechanistyczny determinizm ekonomiczny, ale musimy przyznać, że stosunki gospodarcze są fundamentem, na którym stoi państwo i społeczeństwo. W tym artykule damy krótką charakterystykę białoruskiej gospodarki, obalimy kilka mitów i podkreślimy więzi gospodarczego życia Białorusi z polityką jej obecnej władzy.

Mówiąc o gospodarce w okresie upadku ZSRR, który to upadek stanowi punkt wyjścia dla współczesnej gospodarki białoruskiej, nie będziemy się męczyli z procentami i wielkimi liczbami. Wystarczy powiedzieć, że była to dość rozwinięta (choć i przebywająca w kryzysie) gospodarka industrialna, a główną jej cechą było niedemokratyczne centralne planowanie i przynależność większości środków produkcji do państwa. Procesy reform rynkowych i prywatyzacji rozpoczęły się jeszcze pod koniec lat 80-ch, a skalę pełnowymiarową osiągnęły po upadku ZSRR i w trzech wschodniosłowiańskich krajach doprowadziły do różnych skutków. W Rosji i Ukrainie możemy mówić o konsekwentnym przeprowadzeniu prywatyzacji i wprowadzeniu zasad wolnego rynku. Na tyle wolnego, że konkurencja w latach 90-ch często miała charakter konfliktu zbrojnego pomiędzy grupami przedsiębiorców, powiązanych z grupami przestępczymi. W obu krajach procesy te doprowadziły do tzw. oligarchizacji gospodarki czyli stanu, gdy cały sektor przemysłu może się znajdować we własności jednej osoby lub niewielkiej grupy osób. Takie grupy oligarchiczne wywierają duży wpływ na życie polityczne i kulturowe, sponsorując partie polityczne i posiadając własne media. Nazwiska rosyjskich i ukraińskich oligarchów są powszechnie znane: Mordaszow, Alekperow, Kołomojski, Poroszenko (1). A co z białoruskimi? Jeśli w Rosji i Ukrainie większość przedsiębiorstw i gospodarstw rolnych jest własnością prywatną, to w Białorusi sytuacja jest odwrotna. Niektórzy, widząc to, stwierdzają istnienie w Białorusi socjalizmu.

Droga, którą Białoruś przeszła w latach 90-ch istotnie się różni od dróg Rosji i Ukrainy. Kluczowa różnica to powstanie autorytaryzmu na bazie populistycznego poparcia dla Łukaszenki. Z kolei w Rosji i Ukrainie przez cały ten okres kontynuowała się polityczna walka pomiędzy prawicą a postkomunistami. Tylko w Białorusi, w sposób nieprzewidziany przez głównych aktorów politycznych, powstała trzecia siła. Możemy nawet stwierdzić, że we wspomnianych krajach sąsiednich byłoby to niemożliwe z powodu czynników obiektywnych. Ukraina i Rosja są przede wszystkim znacznie większe pod względem terytorium i ludności. Powoduje to regionalizację i różnicowanie interesów i preferencji politycznych, i gospodarczych również przeciętnych wyborców i wpływowych przedsiębiorców. Wielu badaczy i badaczek wskazuje, jak ważny jest dla Ukrainy podział na wschód i zachód: po różnych brzegach Dniepru mówią różnymi językami. Brak kulturowej, politycznej, gospodarczej i językowej jedności Ukrainy bez wątpienia stał się jedną z przyczyn kryzysu 2014 roku i, jak wielu uważa, znacznie ułatwił Putinowi prowadzenie interwencji i późniejsze rozpoczęcie wojny. Z kolei Rosja jest podzielona przede wszystkim na bogate, modernizowane ośrodki urbanistyczne, głównie leżące w europejskiej części kraju, i słabo zaludnione, tragicznie biedne tereny Syberii i dalekiego wschodu. „Moskwa nie jest Rosją” – mówi dowcipne rosyjskie przysłowie. Nie mówiąc już o niestabilnym regionie kaukaskim, zasiedlonym przez ludność wyznania muzułmańskiego (2). Białoruś jest dość monolityczna pod wszystkimi tymi względami, posiada w miarę kompaktowy terytorium, a liczba ludności wynosi mniej niż 10 mln.

Wymienione czynniki pozwoliły na wykorzystanie populizmu i szybkie ustanowienie personalnej dyktatury w oparciu na mocne poparcie elektoratu, większości policji i sił zbrojnych oraz znacznej części biurokracji poradzieckiej i postkomunistów. Stało to się w latach 1994-1996, kiedy reformy rynkowe i prywatyzacja już były zaczęte, ale daleko za wcześnie było mówić o odejściu Białorusi od modelu późnoradzieckiego. Realizując obietnicy przedwyborcze, Łukaszenka te procesy zahamował. Czego nie można było (i prawdopodobnie nie chciano) hamować, to procesów dalszego postępującego rozpadu radzieckiego systemu gospodarowania.

Ryzyko przekształcenia biurokracji w nową rządzącą klasę było oczywiste od samego dojścia bolszewików do władzy. W jakimś stopniu zabezpieczały przed tym ideologiczna motywacja urzędników, ich przynajmniej częściowa rotacja i oczywiście rozbudowany aparat represyjny, który pełnił funkcję kontrolną nad państwową administracją. W perspektywie długoterminowej wszystkie bezpieczniki zawiodły i zamiast komunizmu funkcjonariusze partyjni skupili się na budowaniu własnego dobrobytu. W wyniku końcowym w Rosji i Ukrainie wielu z nich zostało prywatnymi właścicielami przedsiębiorstw państwowych, którymi wcześniej kierowali jako dyrektorzy (3). Na Białorusi zwycięstwo Łukaszenki skierowało proces przywrócenia kapitalizmu nieco innymi torami. Radzieccy funkcjonariusze zachowali swoją pozycję urzędników i kierowników przedsiębiorstw w powoli formującej się „korporacji” na czele z Łukaszenką i jego bliższym gronem. W efekcie lojalny biurokrata ma szansę na otrzymanie mandatu poselskiego albo nawet ważnego stanowiska na szczycie piramidy władzy. Tak, na przykład Natalla Kaczanowa, obecna przewodnicząca wyższej izby parlamentu, wcześniej szefowa administracji Łukaszenki i wicepremier, zaczynała na początku lat 2000-ch jako dyrektorka przedsiębiorstwa komunalnego miasta Nowopołock. Jej poprzednik na stanowisku szefa administracji prezydenta, Alaksandr Kosiniec zaczął karierę urzędniczą od rektora uniwersytetu państwowego, pełnił również obowiązki wicepremiera, a nawet został generałem. 
To jaka jest różnica między gospodarką radziecką a białoruską i czemu mówimy o Białorusi jako sprywatyzowanym państwie?

W ZSRR wszechobejmujący sektor państwowy miał z założenia służyć zabezpieczeniu rozbudowanej polityki socjalnej i w wielu aspektach to wykonywano. Radzieckie państwo zapewniało obywatelowi mieszkanie, edukację, opiekę zdrowotną. Niektóre produkty podstawowe, takie jak chleb, sprzedawano poniżej kosztów produkcji, aby zabezpieczyć ich dostępność. Kompensowano to zawyżoną ceną innych produktów, takich jak samochody, pralki, telewizory, które do samego upadku ZSRR pozostawały odznaką zamożności. Biurokracja partyjna, w tym ta najwyższa oczywiście miała warunki życia znacznie lepsze niż przeciętny proletariusz, ale o bezmiernej rozkoszy, takiej jak na przykład złoty długopis [a Łukaszenka publicznie takim się chwalił (4)] nie mogło być mowy. Stalin miał 20 prywatnych rezydencji w całym Związku Radzieckim, Łukaszenka ma 18 na terenie jednej byłej republiki tego związku (5).

W niepodległej Białorusi Łukaszenki „radziecki socjal”, jako również potencjał przemysłowy republiki już od 30 lat podlega wyniszczeniu. Dla przykładu, na bezpłatne mieszkanie we współczesnej Białorusi mogą liczyć głównie dwie grupy społeczne: rodziny wielodzietne i pracownicy policji i wojska. Z kolei dochody przedsiębiorstw państwowych trafiają do rodziny dyktatora i w ręce ludzi jej bliskich. Tak, na przykład, niedawno było głośno o przypadku Belazu, jednego z niewielu producentów pojazdów o wielkiej ładowności. Dziennikarze ujawnili, że sprzedaż pojazdów Belaz na rynek rosyjski odbywa się za pośrednictwem spółek prywatnych, które kupują samochody po niskich cenach i odsprzedają je w Rosji po cenach znacznie wyższych. W odróżnieniu od samego zakładu, spółki te nie należą do państwa. Struktura własności nie jest jasna, lecz w odniesieniu do kilku pośredników dziennikarze udowodnili bezpośrednią więź z Dmitrijem oraz Wiktorem Łukaszenkami, starszymi dziećmi prezydenta. Ogólny zysk nic nie produkujących spółek-pośredników według szacunków wynosi około 330 milionów dolarów rocznie, co przewyższa dochody samego Belazu, który jest dodatkowo obciążony kredytami i wydatkami na utrzymanie i modernizację linii produkcyjnych (6). Podobne schematy prawdopodobnie dotyczą i innych strategicznych przedsiębiorstw państwowych.

Podobną sytuację można obserwować w rolnictwie. Produkcją dóbr zajmują się nadal kołchozy, przekształcone formalnie w spółki akcyjne należące częściowo do pracowników kołchozu, częściowo do państwa. Końcową realizacją produkcji rolniczej zajmują się sieci handlowe z trudno poddającej się badaniu strukturą własności. Nierzadka jest sytuacja, kiedy cena pomidorów z kołchozu leżącego o kilka kilometrów od miasta nie różni się od ceny pomidorów przywiezionych z Hiszpanii. Kołchozy często są nierentowne, utrzymują się dzięki dotacjom państwowym oferując pracownikom płacę minimalną.

Mamy więc do czynienia z unikatowym systemem gospodarczym, który w skrócie można opisać następująco:

  • Główne przedsiębiorstwa produkujące dobra, w tym rolnicze, znajdują się we własności państwowej i podlegają surowym regulacjom ze strony państwa.
  • Redystrybucja dóbr odbywa się za pomocą firm-pośredników, w większości prywatnych. Realnymi właścicielami tych firm najprawdopodobniej jest najbliższa rodzina Łukaszenki lub ludzie z jej otoczenia. Ze względu na różnice pomiędzy kosztami zakupu od producenta i cenami konsumpcyjnymi, firmy te są głównymi beneficjentami systemu.
  • Prawie absolutna władza ekonomiczna i polityczna sprowadza się do Łukaszenki i jego bliskiego otoczenia. Łukaszenka faktycznie kieruje budżetem i własnością państwową jak swoją prywatną, na co mu pozwalają posiadane przez niego ogromne pełnomocnictwa i nieprzerwane rządzenie przez dziesięciolecia. Jego kierownictwo polityczne zapewnia dalsze funkcjonowanie opisanego systemu wyzysku.

Na uwagę zasługują też przynajmniej dwie osoby z bliskiego otoczenia Łukaszenki. Nie są one członkami rodziny. W rzeczywistości można je nazwać jednymi z niewielu znanych „białoruskich oligarchów”, na ile pojęcie to jest przydatne do systemu białoruskiego.

Pierwszy to Aleksiej Oleksin, który zdobył popularność po materiałach przygotowanych przez opozycyjnych dziennikarzy. W roku 2017 jego firma otrzymała od państwa (czytaj od Łukaszenki) monopol na dystrybucję wyrobów tytoniowych. Nagłośnienie sprawy było związane z tym, że w całym kraju małe kioski uliczne zaczęły być przejmowane przez firmę Oleksina. Wcześniej kioski należały do państwowej spółki Biełsajuzdruk i specjalizowały się w sprzedaży czasopism, drukowanych przez tą spółkę. Chociaż znajdujące się w ofercie papierosy niewątpliwie cieszyły się większą popularnością niż gazeta „Mińska Prawda”. Nowa sieć handlowa otrzymała nazwę „Tabakierka”, w oknach często jest demonstrowany bogaty asortyment papierosów, a na ścianach kiosków znajduje się reklama produkcji Iqos. Wszystko to można by było uznać za niezgodne z prawem dotyczącym sprzedaży i reklamy wyrobów do palenia, lecz białoruska policja jest zajęta sprawami ważniejszymi, na przykład tłumieniem protestów. Działalność Oleksina jest typowym przykładem opisanego wcześniej schematu.

Druga osoba – Aleksandr Moszenskij jest poza uwagą mediów, choć jak najbardziej na nią zasługuje w świetle „zakazu wzrostu cen” wprowadzonego przez Łukaszenkę w 2022 roku. Publicznie ogłoszono, że państwowe ograniczenia wzrostu cen dotyczące szerokiej listy towarów są odpowiedzią między innymi na rosnącą inflację. Opozycyjne media skupiły się wtedy głównie na krytyce państwowego regulowania rynku, pomijając często wydarzenia, odbywające się w tle wprowadzenia zakazu. Nowe restrykcje uderzyły przede wszystkim w mniejsze sieci handlowe. Dla ogromnych sieci dystrybucji, o których mówiliśmy wyżej, zakaz był raczej czasowym utrudnieniem. Jednej z takich sieci ów zakaz nawet przyniósł niemałe korzyści. Nie jest już trudno dokonać następującego założenia: średniej wielkości sieć sklepów zbankrutowała z powodu braku możliwości podniesienia cen i została przejęta przez jednego z łukaszenkowskich monopolistów. Tak właśnie stało się z siecią „Witalur”, której właściciel nie należał do grona prezydenckich oligarchów i co gorsza prawdopodobnie nie był zbyt lojalny wobec reżimu (po protestach w 2020 r. w ramach walki ideologicznej państwo zmuszało sklepy do wywieszania flagi państwowej, Witalur dołączył się do akcji jako ostatni). Sklepy Witalur zostały przejęte przez holding Moszenskiego „Bremor”, który wcześniej zasłynął z tego, że po 2014 roku korzystając z sankcji UE przeciwko Rosji stał się jednym z głównych z dostawców objętych sankcjami towarów do Rosji (7). W świetle takiej współpracy, albo wręcz zrastania się państwa i wielkiego biznesu, trudno już mówić o rzekomym „socjalizmie białoruskim”.

Podsumowując, udowodniliśmy znajdującą się w tytule artykułu tezę: Białoruś jako teren, zasoby i ludność faktycznie należą do wąskiego grona ludzi skupionych wokół osoby Łukaszenki. Faktyczne wszechobejmujące zawłaszczenie kraju przez tą grupę kryje się za wielkim udziałem państwa w gospodarce, lecz państwo to w istocie jest kontrolowane niemal absolutną władzą Łukaszenki i służy interesom utrzymania i zwiększenia bogactwa jego rodziny i otoczenia, co się realizuje poprzez monopolowe pośrednicze firmy dystrybucji towarów.

Taki układ dobrze współgra z ideologią łukaszenkowską, o której mówiliśmy w poprzednim artykule. Odwołuje się ona przede wszystkim do poczucia przynależności do państwa, które w warunkach państwa-korporacji, stworzonego poprzez Łukaszenkę i historycznie płynnej i nieokreślonej tożsamości Białorusinów, jest odczuwane przez przeciętnego Białorusina znacznie mocniej, niż przynależność do budowanej na podstawie etniczności nacji.

 

___________

Przypisy:

1. Petro Poroszenko, były prezydent Ukrainy jest właścicielem korporacji cukierniczej Roshen, posiada również kanał telewizyjny. W 2020 r. "Forbes" nazwał Poroszenko trzecim spośród najbogatszych Ukraińców – https://forbes.ua/ru/ratings/top-100-naybagatshi-ukraintsi-16092020-131.

2. W latach 1996 i 1999-2009 Rosja prowadziła wojnę przeciwko separatystom czeczeńskim.

3. W krajach poradzieckich nazywano ich „czerwonymi dyrektorami”. Zob. Е. Волосов, Трансформация технократической элиты Иркутской области в 1990-2000-е годы, ССЫЛКА

4. https://news.obozrevatel.com/abroad/aleksandr-lukashenko-nexta-pokazal-zolotyie-ruchki-montegrappa-s-kotoryih-sduvayut-pyilinki.htm

5. https://24tv.ua/ru/zachem-lukashenko-18-rezidencij-skolko-bunkerov-postroil-prezident_n2395625

6. Nashaniva.com, Стала вядома, колькі зарабілі на продажы БелАЗаў пасярэднікі з колаў малодшых Лукашэнкаў — гэта сотні мільёнаў даляраў на год, https://nashaniva.com/349454.

7. Kupowano np. krewetki norweskie, pakowano w zakładach Bremor i owe krewetki stawały się formalnie produktem białoruskim i nie obawiając się sankcji wtórnych można było eksportować towar do Rosji. „Białoruskie krewetki” z „Mińskiego morza” szybko stały się memem zarówno w Rosji i Białorusi.

 

Inne aktualności

Skończone liderki. Podsumowanie III edycji Międzykulturowej Szkoły Liderek i Liderów

Czytaj

Homo Faber na wysłuchaniu obywatelskim

Czytaj

Magiczna wyspa? Islandzkie modele włączania.

Czytaj
1 2 3 5

Partnerzy

Inspektor Ochrony Danych Osobowych:
r. pr. Małgorzata Ganczar
iod@hf.org.pl

menuchevron-down